niedziela, 1 lutego 2015

Trochę deszczu, odrobina śniegu i ogromna ilość słońca - czyli przepis na styczniowy weekend w Londynie

Miejsce: Londyn
Termin: 17-19.01.2015
Za oknem szaro, buro, mało słońca, śniegu też jak na lekarstwo. Do wiosny jeszcze daleko a podróżować chce się już teraz ;) Tym razem wybór padł na Londyn - miasto rodziny królewskiej, herbaty, piętrowych autobusów i czerwonych budek telefonicznych. Anglia nigdy nie była moim marzeniem podróżniczym a jednak wyjazd ten sprawił, że ją polubiłam i nawet czuję wielki niedosyt, bo Londyn na weekend to zdecydowanie za krótko.

Londyńskie symbole: czerwona budka telefoniczna i piętrowy autobus.

Anglia to trochę inny świat. Niby Europa a jednak jakaś taka inna ;) Od razu widać, że Wielka Brytania ceni swoją historię, kulturę i stara się zachować swoją narodową tożsamość. Największym tego symbolem jest rodzina królewska. W Londynie czujemy jej obecność, nawet jeśli jej nie widzimy na własne oczy. Imiona członków rodziny czy odniesienia do monarchii znajdziemy w nazwach ulic, muzeów, parków, ale także na pierwszych stronach gazet. Anglicy żyją tym co się dzieje w Pałacu Buckingham. Obecnie głównym tematem jest oczekiwanie na narodziny drugiego dziecka Williama i Kate ;)

W samym Londynie spędziłam 2 dni. Choć wydawało mi się, że jest to wystarczająca ilość czasu aby zobaczyć wszystko co zaplanowałam, to niestety ogrom niektórych miejsc szybko pokazał, że to zdecydowanie za mało. 


Widok na Tower Bridge.



Dzień 1

Tower of London -> Tower Bridge -> Natural History Museum -> Science Museum -> Oxford Street -> Piccadilly Circus -> Trafalgar Square



Mapka mojej podróży po Londynie - dzień 1.

Zwiedzanie Londynu rozpoczęłam od słynnego mostu zwodzonego Tower Bridge. Jednak po wyjściu z metra moim oczom najpierw ukazał się Tower of London - oficjalna nazwa Pałac i Twierdza Jej Królewskiej Mości. Budowla jest naprawdę okazała i bardzo dziwi mnie, że tuż za nią postawiono biznesową dzielnicę City pełną wieżowców i nowoczesnych budowli. Zdecydowanie psuje to jej dawny charakter.

Tower of London słynie m.in. z tego, że zamieszkują tu kruki, będące z resztą są jej symbolem. Legenda głosi, że dopóki na wieżach Tower będą żyły te ptaki, tak długo trwać będzie imperium brytyjskie :)


Widok na Tower of London.


Londyńskie City i Tower of London.

Prawdziwym dziełem architektury jest położony nad Tamizą Tower Bridge. Jest to symbol Londynu i jedno z najchętniej odwiedzanych przez turystów miejsc. Dawniej zwodzony most otwierany był kilka razy dziennie aby mogły przepłynąć duże statki. Dziś jest to bardziej atrakcja turystyczna i podnosi się bardzo rzadko. Informacje o dniach i godzinach przepływania statku znajdziemy na stronie: http://www.towerbridge.org.uk/lift-times/


Tower Bridge.

Następnie przyszedł czas na muzea. Warto wiedzieć, że większość muzeów w Londynie jest bezpłatna. Wybór jest naprawdę ogromny - od podziwiania prawdziwych dzieł sztuki należących do Zjednoczonego Królestwa po interaktywne muzea, w których nie będziemy się nudzić. Potrzebne są tylko chęci i... ogrmomna ilość wolnego czasu. Mój wybór padł na dwa muzea: Muzeum Historii Naturalnej oraz Muzeum Nauki.  Nie byłam jednak w stanie w pełni zobaczyć obu miejsc i czuję ogromny niedosyt. Chętnie wrócę tu jeszcze jeśli będzie okazja być w Londynie.




Muzeum Historii Naturalnej / Natural History Museum.
Natural History Museum

Na początek wybór padł na Muzeum Historii Naturalnej. Już sam ogrom budynku i rozkład sal przyprawia o zawrót głowy. Mamy tu 3 piętra atrakcji podzielone na różne strefy. Mi w pełni (przez około 4 godziny) udało się zobaczyć jedynie 1 z 4 stref - niebieską. Znajdowały się w niej dinozaury, ssaki i wystawa o człowieku. Pozostałe strefy to strefa czerwona - geologia ziemi i siły oddziałujące na nią, strefa pomarańczowa - ewolucja oraz strefa zielona - różne formy życia i ich środowisko. Aby w pełni poznać muzeum i nie czuć przesytu (bo ogrom informacji i interaktywnych pokazów przytłacza przeciętnego człowieka), warto odwiedziny rozłożyć np. na dwa dni. Wiadomo, że weekendowy turysta raczej nie będzie miał na to czasu, ale gdybym była w Londynie tydzień to pewnie tak właśnie bym zrobiła.


Dinozaur w Muzeum Historii Naturalnej.

Ja rozpoczęłam oglądanie od działu dinozaurów. Oprócz wielu ogromnych szkieletów na wystawie znajdowały się również ruchome rekonstrukcje z efektami dźwiękowymi, np. Tyranozaura. Sale robią wielkie wrażenie szczególnie na dzieciach :)


Tyranozaur w Muzeum Historii Naturalnej.

Na mnie zdecydowanie większe emocje wywarła sala ssaków gdzie zobaczyłam ogromnego walenia, słonie, żyrafy i inne zwierzęta w proporcji 1:1. Bardzo ciekawe były też sale dotyczące człowieka, które w interaktywny sposób pokazują mechanizmy ludzkiego ciała i umysłu. 


Modele zwierząt w Natural History Museum.

Czas w muzeum mijał strasznie szybko. Mimo chęci, żeby zobaczyć coś jeszcze udałam się do znajdującego się obok Science Museum. Nie wiem czy był to dobry wybór (bo ominęło mnie m.in. upozorowane trzęsienie Ziemi), ale chęć zobaczenia obu miejsc była tak silna, że opuściłam Muzeum Naturalne z poczuciem, że trzeba tu jeszcze wrócić ;) Szybko pożałowałam swojej decyzji, bo Muzeum Nauki to coś więcej niż zwykłe muzeum do obejścia w 2 godziny - to interaktywne poznawanie historii, budowy i działania ogromnej ilości wynalazków - tych starych, jak i tych codziennego użytku. Tu także potrzebujemy przynajmniej pół dnia aby czuć satysfakcję, że się wszystko zobaczyło. No cóż, tym razem zamiast iść na jakość, jak to zwykle robię niepotrzebnie przeniosłam to na ilość ;)

Na szczęście udało mi się trochę zobaczyć. Sala wypraw w kosmos - z oryginałem kapsuły Apollo 10, wystawa historii lotnictwa z symulacją lotu oraz dzieje transportu z dawnymi samochodami i lokomotywami - to zaledwie kropla w morzu możliwości do poznania w tym muzeum. Zdecydowanie warto spędzić tu więcej czasu.


Kapsuła Apollo 10 w Science Museum.

Samolot w Muzeum Nauki.

Nawet nie wiem kiedy minął cały dzień. O 18:00, po zamknięciu muzeum, trzeba było wreszcie zostawić gdzieś pieniądze ;) Wybrałam do tego jedną z najsłynniejszych ulic Londynu Oxford Street. Wieczorem, kiedy świecą wszystkie neony, ulica wygląda świetnie. Znajdziemy tu dużą różnorodność marek od Burberry po Primark. Ja ograniczyłam się tym razem do zakupu magnesiku i herbat w sklepie z pamiątkami.

Jeszcze lepiej oświetlony od Oxford Street był oczywiście Piccadilly Circus - plac w dzielnicy Soho ze słynnymi neonami.


Piccadilly Circus nocą.

Na koniec jeszcze Trafalgar Square - plac na którym znajduje się kolumna admirała Nelsona oraz National Gallery. Jest to też miejsce, z którego mamy ciekawy widok na Big Bena.


National Gallery na Placu Trafalgar.

Widok na Big Bena z Trafalgar Square.



Dzień 2

Muzeum Figur Woskowych Madame Tussauds -> Regent's Park -> Camden Market -> London Eye -> Big Ben -> Downing Street -> Westminster -> Pałac Buckingham



Mapka podróży po Londynie - dzień 2.

Drugi dzień zaczął się od wizyty w Muzeum Figur Woskowych Madame Tussaunds. Rewelacyjne miejsce!!! Warte swojej wysokiej ceny ;) W muzeum zawsze mamy długą kolejkę do kasy dlatego warto kupić wcześniej wejściówkę przez internet. Ja kupiłam bilet podwójny na Muzeum Figur oraz na London Eye. Cena obu atrakcji to 39 funtów. Plusem rezerwacji przez internet jest to, że kupuje się bilet na konkretną godzinę i nie musimy stać w długiej kolejce do kasy. Zakup biletów na stronie: https://www.madametussauds.com/London/ (można tu nabyć bilet pojedynczy, bądź łączony z dodatkowymi atrakcjami)

Co zastaniemy w środku? Wystawy zmieniają się w zależności od aktualnej mody i popularności. Oprócz sal z gwiazdami filmu, muzyki i polityki mamy też ścieżkę strachu (jest naprawdę przerażająca :D) czy wagoniki w kształcie londyńskich taksówek, którymi jadąc poznajemy historię Londynu. Jest też miejsce, w którym poznamy proces powstawania figur woskowych a także - obecnie - sala kinowa, w której obejrzymy film 4D o komiksowych Superbohaterach (Hulk, Spiderman itp.). Były to najlepsze efekty specjalne jakie do tej pory miałam okazję zobaczyć i poczuć w kinie :D Ogromnie polecam to muzeum, bo ubawiłam się w środku jak dziecko ;)


W Muzeum Figur Woskowych - z Georgiem Clooneyem.

Nicole Kidman i Colin Firth u Madame Tussaud.

Z muzeum, po drodze na Camden Market, przeszłam przez ogród królewski w parku Regent's Park. Jest to wielka i zadbana zielona przestrzeń, w której wszystkie zwierzęta czują się jak u siebie i nie straszne im towarzystwo człowieka. Co chwilę przebiegały koło mnie wiewiórki a ptaszki siadały obok na ławce. Park był przepiękny w styczniu więc nie wiem jak rewelacyjnie musi wyglądać wiosną.


Królewski ptak w królewskim parku.

Ciekawym doświadczeniem była wizyta na Camden Market. Jest to rynek handlowy wraz z sąsiednimi ulicami, na którym kupimy... wszystko :D Atrakcją są przede wszystkim ciekawe zdobienia budynków, które różnią się w zależności od sklepu. Na Camden znajduje się również ogromny stragan z T-shirtami (zdjęcie poniżej), które ozdobione są różnorodnymi logami, grafikami i symbolami. Świetne miejsce dla kogoś, kto chce zakupić oryginalną koszulkę i mieć jednocześnie fajną pamiątkę. 


Camden Market - stragan z koszulkami.

Ciekawe elewacje sklepów na Camden Market.

Będąc w okolicy warto też wybrać się do restauracji Poppie's, w której otrzymamy tradycyjne angielskie danie Fish & Chips ;) Muszę przyznać, że już samo miejsce robi miłe wrażenie. Obsługa jest bardzo sympatyczna a ich ciekawe stroje, wystrój wnętrza i płynąca muzyka przenoszą nas w klimat rock&rolla ;). Samo danie także całkiem dobre :)


Tradycyjny Fish&Chips

Kolejnym punktem podróży był London Eye. Sam diabelski młyn jest ogromny i widać go już z daleka. Niestety, mimo wcześniejszego zakupu biletu musiałam stać w długiej kolejce do wejścia. Obrót trwał ok. 40 minut, w czasie których miałam możliwość wykonania zdjęć Londynu z wysokości 135 m. Choć z zewnątrz wrażenie jest duże, to w środku - nie doświadczyłam żadnych specjalnych emocji ;)



London Eye.

Widok na Big Bena z London Eye.

Widok z London Eye.

Później jeszcze spacer koło Big Bena...


Big Ben.

... Downing Street, która przez zamachy w Paryżu  była wszędzie pilnie strzeżona,


Downing Street.

... Westminster Chapel

Westminster Chapel.

... oraz Pałac Buckingham

Pałac Buckingham.

Pobyt w Londynie miło mnie zaskoczył. Okazał się miastem bogatym kulturalnie i mającym wiele do zaoferowania, każdej odwiedzającej go osobie. Choć spędziłam tu jedynie 2 dni to wystarczyło abym zobaczyła atrakcje znane mi dotąd jedynie z telewizji. Jeśli nadarzy się kiedyś okazja to chętnie wrócę aby poznać Londyn jeszcze bardziej.

2 komentarze:

  1. Ja muszę się do Londynu wybrać jeszcze raz, bo widziałam go głównie służbowo, więc raczej w biegu i pobieżnie, a np. super jest Camden Market, który mi przybliżyłaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Camden Market tętni życiem nawet w poniedziałkowe przedpołudnie. Dzielnica jest naprawdę oryginalna i blisko z niej do muzeum figur woskowych, które szczególnie przypadło mi do gustu ;)

    OdpowiedzUsuń