Termin: 9.09.2014
W Charleroi miałam okazję być dwukrotnie. Pierwszy raz w lipcu gdy miałam w planach zwiedzać Brugię - wtedy było to tylko moje miejsce przylotu, z którego pociągiem przemieszczałam się w dalszą podróż. Przy drugiej wizycie było to miejsce mojej przesiadki na Sycylię. Ponieważ miałam 4 godziny między lotami postanowiłam zobaczyć trochę miasto.
Z lotniska Charleroi do centrum miasta dostać można się autobusem. Przejazd trwa około 20 minut.
Gdy przed wyjazdem próbowałam znaleźć informacje o tym co warto zobaczyć, byłam nieco zaskoczona gdy przeczytałam, że miasto uważane jest za jedno z najbrzydszych i najbardziej zaniedbanych miast. Ale co najciekawsze Belgowie postanowili zrobić z tego atrakcję turystyczną i organizują wycieczki po najbrzydszych miejscach w mieście. Są to m.in. "najbardziej dołująca ulica świata", "metro - widmo" (miało zostać zbudowane w latach 60-tych, jedna napotkano na problemy finansowe i zostały jedynie tunele) oraz budynek, w którym seryjny morderca Marc Dutroux więził swoje ofiary.
Podczas tych kilku godzin, które spędziłam w Charleroi jestem w stanie przyznać rację powszechnie panującej opinii o tym mieście, choć znalazłam też miejsca, które miały w sobie coś wyjątkowego.
Kościół św. Krzysztofa
Plac Karola II
Opuszczona galeria handlowa
Ulica Charleroi
Oczywiście zalazłam też czas na wypicie mojego ukochanego Krieka (piwa wiśniowego) i zjedzenie belgijskich frytek z majonezem ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz